DLACZEGO PRZEDŁUŻAM RZĘSY ?? BO NIE CIERPIĘ ICH TUSZOWAĆ....
Na imię mam Marianna. Od kilku lat zajmuję się profesjonalnym przedłużaniem i zagęszczaniem rzęs. Brzmi śmiesznie? Może i tak, szczególnie dla facetów. W ich „męskim” świecie to przecież głupie, całkowicie zbędne, próżne - strata czasu i pieniędzy, oni tego i tak nie zauważają, oni przecież kochają nas ‘naturalnymi’......Drogie Panie, oni nigdy nie zrozumieją.
Kocham moje klientki, z wzajemnością. Powód? Jako kobieta świetnie rozumiem codzienną walkę z porannym makijażem. Nieważne czy mam zamiar jedynie wyjść rano po bułki, na spacer z psem czy szykuje się na dłuższą wyprawę. Prawie każda z nas musi ‘coś’ ze sobą zrobić – większego, bądź mniejszego, pełną tapetę czy tylko dyskretnie podkreślić urodę- jednak zazwyczaj coś... Każdą nową klientkę pytam dlaczego zdecydowała się na zabieg przedłużania rzęs. Pytanie niemal retoryczne. Zazwyczaj słyszę ‘bo nie cierpię ich tuszować.” I nieważne czy chodzi jedynie o weekendowy wyjazd, urlop, kilka imprez, ważniejszych wydarzeń czy o codzienną wygodę.
Niby takie nic. Wziąć maskarę i przeciągnąć kilka razy po naturalnych rzęsach. Jednak my kobiety, dobrze wiemy, że aby efekt był naprawdę ‘jakiś’ nie jest to ani łatwe ani szybkie. Wiemy my, wiedzą też faceci, którym blokujemy łazienkę na długi czas przed każdym wyjściem z domu, doprowadzając ich tym do szału. Szczęściarze z tych, których kobiety na co dzień się nie malują, którzy wstają dużo wcześniej od swoich partnerek lub którzy posiadają łazienkę, która pomieści swobodnie dwie osoby. Niestety, cała reszta długo kwitnie pod jej drzwiami. I nie ma znaczenia jaki tusz kupiłyśmy: tańszy czy droższy, czarny, brązowy, wodoodporny. Czy szczoteczka jest gruba, wąska, długa, krótka, silikonowa, zwykła, prosta czy zakrzywiona. Nawet najbardziej przekonywujące reklamy o nowej ‘cudotwórczej’ maskarze nie uchronią nas przed problemem posklejanych, pogrudkowanych rzęs i przy okazji umazanych powiek.
Zabieg przedłużania rzęs zajmuje średnio 1,5 – 3 godziny, więc mam sporo czasu na rozmowę z klientką. Bywa, że zanoszę się śmiechem słuchając czego nie wyczyniały, aby rzęsy były piękne, niebotycznie długie, ciemne i podkręcone. Ja też miałam swoje ‘patenty’, ale pomysły niektórych z nich przekraczają wszystkie granice mojej i tak uważam, bujnej wyobraźni. I śmiejemy się… bo ze mną można się pośmiać. Można pogadać, pożartować… ja je wysłucham, zrozumiem – w przeciwieństwie do ich facetów. Oni nie zrozumieją… wyśmieją, wykpią – przecież to ‘tylko rzęsy’. Dla nas to ‘aż rzęsy’ i przepustka do dobrego samopoczucia. Więc tuszujemy je. Niemal każdego dnia podejmujemy tę nierówną walkę, bo niestety większości z nas natura nie obdarzyła wachlarzem pięknych, gęstych i długich rzęs.
Zaczynamy powoli, dokładnie, rzęsa po rzęsie, raz czubkiem szczoteczki, raz całą jej długością. Zygzakowatym ruchem, delikatnie przy skórze, ale tak, aby jej nie dotknąć, od kącika zewnętrznego do wewnętrznego, usilnie próbujemy równomiernie rozprowadzić czarną maź… wielokrotnie, wielowarstwowo. Od czasu do czasu nabieramy na szczoteczkę nowe pokłady maskary. A w jaki sposób? Jestem pewna, że także i Ty odruchowo szybkim ruchem kilkukrotnie wciskasz i wyjmujesz szczoteczkę z ‘tubki’ – błąd. Szczoteczkę powinnyśmy wyjmować z tuszu jednym ruchem. Odruch ‘pompowania’ jest bardzo nieprawidłowy i w zasadzie nie wiadomo dlaczego tak robimy, ale robimy, wszystkie. W ten sposób jedynie wtłaczamy do tubki z tuszem powietrze i przyspieszamy jego wysychanie. Ile razy wściekałyśmy się, że nowy tusz, taki drogi a tak szybko wysycha….dziadostwo
Mija 15 minut zmagań, więc ‘na koniec’ raz jeszcze muskamy je, już po samych końcówkach, łudząc się, że wydłużymy je w ten sposób jeszcze chociaż o kilka milimetrów. Efekt? Zazwyczaj taki sam – średni bądź żaden. Rzęsy pomimo ich późniejszego, namiętnego rozklejania igłą, paznokciem lub wykałaczką sklejają się ze sobą, widać często nieestetyczny nadmiar tuszu, rzęsy pod jego nadmiarem robią się cięższe i proste, mimo iż wcześniej wiele z nas podkręca je zalotką. Kąciki wewnętrzne są słabo podkreślone, bo ciężko dojechać tam precyzyjnie szczoteczką. I mimo tego, że przez kilka minut, do czasu wyschnięcia pięciu warstw, chodziłyśmy z wytrzeszczonymi oczami spoglądając w lustro okazuje się, że ubrudzone mamy pół twarzy, bo tusz odbił się aż po skronie, a jeśli nie to odbije się w ciągu dnia pod wpływem mrużenia oczu, wysokiej temperatury, potu lub przypadkowego potarcia oka, robiąc z nas zagrożone wyginięciem misie panda. Cóż za frustracja, po takim trudzie, pomimo tylu chęci, tylu starań, a co gorsze wiemy, że następnego dnia czeka nas to samo….
Dlaczego więc zdecydowałam się na zabieg przedłużania i zagęszczania rzęs? Żeby nie musieć ich już więcej tuszować? Żeby każdego dnia, całodobowo, niezależnie od miejsca, pory dnia i roku cieszyć się pięknymi, zachwycającymi rzęsami o jakich zawsze marzyłam?? Żeby moje oko zawsze było podkreślone, a spojrzenie zniewalające?
Nie. Żeby mój mężczyzna nie musiał każdego dnia, tak długo prosić się o wolną łazienkę…;)
Instruktorka przedłużania rzęs Noble Lashes
Marianna Sukiennik